Iceland – czyli interiorem z północy na południe cz 3.

Poprzednie części relacji cz. 1 i cz. 2.

Podobne odczucia towarzyszyły mi przy Geysirze. Niby przed wyjazdem mówiłem że jadę po to aby zobaczyć jego erupcję na żywo  ale jak już tam  byłem to wrażenie zrobiło to na mnie dużo mniejsze niż się spodziewałem. Ot … woda jest wyrzucana w powietrze co jakiś czas.  Pewnie duże znaczenie miało także zmęczenie po niełatwym dniu jazdy i dość kiepska pogoda.  Cóż – nie miałem na to wpływu.

W tym dniu miałem problem z znalezieniem miejsca na nocleg. Byłem w terenie dość mocno (jak na Islandię ) zurbanizowanym. A jak już jakiś fragment ziemi nie był ogrodzony to było mocno podmokły. Obiecująco wyglądał teren campingu na jaki trafiłem po drodze ale nie udało mi się znaleźć  nikogo z obsługi a że nie miałem gotówki chciałem uniknąć  sytuacji że nie będę mógł zapłacić jak już się Właściciel pojawi.

Zatem rozbiłem się za krzakami pomiędzy rowem a ogrodzonym polem.  Ruchu na drodze praktycznie było więc spało się stosunkowo dobrze.  Minusem było tom że nie miałem bieżącej wody  🙁

Przejazd przez Interior zabrał mi mniej czasu niż przewidywałem i miałem kilka dni do zagospodarowania  zatem na mapie znalazłem kolejny cel : Park Narodowy Þingvellir.   I ten  fragment Islandi  zrobił na mnie  największe wrażenie. Na pewno wpływ miało to że pogoda zrobiła   zdecydowanie lepsza  niż  była do tej pory. Ale  zdjęcia pokazują, że okolica faktycznie  jest bardzo ładna .

Prawda że jest tam pięknie ?   Po kolacji urozmaiconej dziko rosnącymi jagodami rozbiłem namiot nad pięknym jeziorem.

W kolejnych dniach przez Selfoss  i Hvergerdi dojechałem do Porlakshofn  gdzie za 1200 koron zanocowałem na campingu.  Potrzebowałem tego aby się normalnie umyć, odpocząć,  naładować baterię do aparatu i jeszcze nacieszyć się pobytem na wyspie.   Pole namiotowe było zorganizowane  wzorowo – a mnie prawie wzruszyła ogrzewana ubikacja:) Jak mało człowiekowi do szczęścia potrzeba.   Poniżej jeszcze kilka zdjęć z drogi ….

Ostatni dzień  to coraz słabsza pogoda także kiedy dojechałem do lotniska w Kelaviku  z ulgą ogrzewałem się w specjalnym przeznaczonym dla rowerzystów baraku z stanowiskami do montażu/demontażu/serwisu rowerów.  Drobna rzecz a jak cieszy 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *