Poprzednie części relacji cz. 1 i cz. 2.
Podobne odczucia towarzyszyły mi przy Geysirze. Niby przed wyjazdem mówiłem że jadę po to aby zobaczyć jego erupcję na żywo ale jak już tam byłem to wrażenie zrobiło to na mnie dużo mniejsze niż się spodziewałem. Ot … woda jest wyrzucana w powietrze co jakiś czas. Pewnie duże znaczenie miało także zmęczenie po niełatwym dniu jazdy i dość kiepska pogoda. Cóż – nie miałem na to wpływu.
W tym dniu miałem problem z znalezieniem miejsca na nocleg. Byłem w terenie dość mocno (jak na Islandię ) zurbanizowanym. A jak już jakiś fragment ziemi nie był ogrodzony to było mocno podmokły. Obiecująco wyglądał teren campingu na jaki trafiłem po drodze ale nie udało mi się znaleźć nikogo z obsługi a że nie miałem gotówki chciałem uniknąć sytuacji że nie będę mógł zapłacić jak już się Właściciel pojawi.
Zatem rozbiłem się za krzakami pomiędzy rowem a ogrodzonym polem. Ruchu na drodze praktycznie było więc spało się stosunkowo dobrze. Minusem było tom że nie miałem bieżącej wody 🙁
Przejazd przez Interior zabrał mi mniej czasu niż przewidywałem i miałem kilka dni do zagospodarowania zatem na mapie znalazłem kolejny cel : Park Narodowy Þingvellir. I ten fragment Islandi zrobił na mnie największe wrażenie. Na pewno wpływ miało to że pogoda zrobiła zdecydowanie lepsza niż była do tej pory. Ale zdjęcia pokazują, że okolica faktycznie jest bardzo ładna .
Prawda że jest tam pięknie ? Po kolacji urozmaiconej dziko rosnącymi jagodami rozbiłem namiot nad pięknym jeziorem.
W kolejnych dniach przez Selfoss i Hvergerdi dojechałem do Porlakshofn gdzie za 1200 koron zanocowałem na campingu. Potrzebowałem tego aby się normalnie umyć, odpocząć, naładować baterię do aparatu i jeszcze nacieszyć się pobytem na wyspie. Pole namiotowe było zorganizowane wzorowo – a mnie prawie wzruszyła ogrzewana ubikacja:) Jak mało człowiekowi do szczęścia potrzeba. Poniżej jeszcze kilka zdjęć z drogi ….
Ostatni dzień to coraz słabsza pogoda także kiedy dojechałem do lotniska w Kelaviku z ulgą ogrzewałem się w specjalnym przeznaczonym dla rowerzystów baraku z stanowiskami do montażu/demontażu/serwisu rowerów. Drobna rzecz a jak cieszy 🙂