Na Islandię leciałem z wielkimi oczekiwaniami. Na chwile obecną to bardzo popularny kierunek turystyczny i zachwycające komentarze nawet podzielone przez dwa nadal dawały rewelacyjne świadectwo atrakcyjności tego kraju.
Aby nie było zbyt nudo postanowiłem przejechać z północy na południe przez sam środek wyspy – interior. Możliwość poznania okolic gdzie nie zapuszcza się większość turystów była bardzo kusząca.
Punktem wyjściowym była Akureyri – miejscowość nazywana stolicą północnej Islandi.
Autobusy przewoźnika państwowego – Strætó (nie ma dopłaty za rower 🙂 ) do Akureyri odjeżdżają z dworca Mjódd a nie z BSI Terminal gdzie dojeżdżają busy z lotniska więc niezbędne jest przemieszczenie się pomiędzy dworcami. Nie ma z tym jednak większego problemu (trzeba tylko mieć odliczone ok 420 koron gotówki aby zapłacić za przejazd u kierowcy) gdyż sprzed BSI jeździ autobus nr 3 który jedzie bezpośrednio na Mjódd.
Koszt 6 h przejazdu na północ nie jest niski bo wynosi nieco ponad 9tys koron czyli ponad 300pln. Można płacić u kierowcy kartą płatniczą.
Jak widać poniżej nie ma problemu z transportem roweru 🙂
Odezwała się we mnie dusza spottera 🙂
Pogoda nie była jakoś szczególnie nieprzyjazna – ot zachmurzone niebo i temperatura ok 10-12 C.
I tak było do ranka, który wstał deszczowy i mglisty.
Pewnie i były nieziemskie widoki ale skryte za mgłą nie dały mi odczuć ich piękna. Na zdjęciu poniżej pierwszy bród jaki miałem przebyć. Nie był zbyt okazały jak widać 🙂
Za to jak pojawił się śnieg to był widoczny już bardzo dobrze.
No i to czego się obawiałem się przed wyjazdem. Czyli przeprawy przez przepływające rzeki i strumienie. Zasadniczo jednak płynąca woda nie była dużym problemem. Dużo większym był padający na zmianę ze śniegiem deszcz. Po kilku godzinach przemoczył mnie dokładnie. I to oraz wychłodzenie wiejącym wiatrem było problemem.
Jak wygląda wyspa w środku? Tak jak poniżej na zdjęciach:
I tak przez ok 140 km kilometrów. Moim zdaniem mało atrakcyjnie.
Ciekawiej zaczęło się robić gdy z drogi F26, którą jechałem zaczęły być widoczne północno-zachodnie zbocza Vatnajökull National Park.
Wtedy też zmarznięty i wykończony zatrzymałem się na nocleg na kempingu u podnóża Parku. Rano piękna pogoda na zewnątrz nieco mi zrekompensowała przymarznięty do namiotu śpiwór. I zamarznięte mokre buty, skarpetki, spodnie, bluzę … Podobno w nocy było minus 7 C.
One thought on “Iceland – czyli interiorem z północy na południe cz 1”