Poniżej mam przyjemność przedstawić subiektywna fotorelacje z udziału kursantów 51 kursu SKPB w Nocnych Manewrach które odbyły się w nocy z 22/11 na 23/11. Większość z nas zdawała tym samym praktyczny egzamin z orientacji w terenie. A część chciała po prostu dobrze się bawić – szkoląc przy okazji swoje umiejętności w terenie.
Ten napis zobaczyliśmy na samym końcu – bardzo długo po zakończeniu trasy i oddaniu kart startowych. Dlaczego tak się stało – o tym później 🙂
Zaczęło się bez niespodzianek – od zapisów na określoną trasę. Nie zwróciłem uwagi wcześnie na to co robią pieniądze na stoliku. Jakby ktoś mógł mi ktoś powiedzieć na co była ta zrzutka to będę wdzięczny 😉
potem były przemówienia
i czas wolny do godziny startu. Niektórzy wykorzystywali go tak:
a inni tak:
I nie wiem czy to przypadek ale Asi i Ewie poszło później na manewrach doskonale.
Nie wspomniałem wcześniej, że cześć kurantów swój udział w zaliczeniu rozpoczęła z samego rana od zajęć w terenie. Co tam się działo niestety już na zawsze pozostanie ich tajemnicą.
Poniżej trofeum dla najlepszych.
I przy okazji duży plus dla organizatorów i sponsorów za nagrody rzeczowe. Moje i nie tylko moje zaskoczenie było naprawę duże.
Nie wiem kto ogarniał ten temat – ale chłopie odwaliłeś TAAAAKI kawał dobrej roboty, mój pełen szacun. To naprawdę nie jest proste by namówić kogoś by dał nam swój towar (czyli pieniądze) – i czego nie widać na zdjęciach to nie były tylko mapy i książki ale też widziałem camelbagi, anodyzowane menażki, termosy… Może się będę powtarzał ale jestem pod wrażeniem. Tym bardziej że na koniec zdecydowana większość ( nie wiem czy nie wszyscy) uczestników też dostała książki i mapy. No… po prostu Pro.
Ale czas zacząć manewry:
i pierwszy punkt:
Dalszych nie ma na zdjęciach. Niestety na własnej skórze dowiedziałem się co to są punkty stowarzyszone 🙁
Zebraliśmy chyba wszystkie jakie mogliśmy 🙁 Ale za to bogatsi o mnóstwo doświadczenia, dwa siniaki i brak tchu po dotarciu na styk do mety mogliśmy już udać się na ognisko. Posilać się herbatą i kiełbaskami.
Hm….:)
No i ruszamy z ogniska do miejsca zbiórki czyli:
Według organizatorów Baza Zawodów znajdowała się kilkaset metrów od ogniska. Hm… zbiorowo zatem poznaliśmy zjawisko potocznie nazywane zakrzywieniem czasoprzestrzeni. Nam ta droga zabrała ponad godzinę. Nie pytajcie jakim cudem – pamiętam tylko że zahaczyliśmy o jakieś wesele i jak pogodziłem się już z myślą że będziemy tak wędrować do świtu ( w doskonałych zresztą nastrojach) nagle znaleźliśmy się na parkingu przed szkoła gdzie witał nas wielki baner pokazany na pierwszym zdjęciu. Ja tego inaczej jak interwencją wyższej fizyki wytłumaczyć nie potrafię 🙂
Potem było:
i wyczekiwanie na oficjalne wyniki:
Nagrody i chwila dla reporterów:
Oczywiste pytanie czy na manewrach było zaliczyć łatwiej niż na początkowych terminach? Słyszałem taką opinię „Ja sobie porównywałam tą mapę (z manewrów otwartych – przypis HT) z mapą z II manewrów – ta z teraz wygląda jak zabawka(…)” Pewnie coś w tym jest inna sprawa ze i pogoda była dużo lepsza niż np. na pierwszym terminie.
Wydaje mi się jednak że podstawowym elementem jest zgodna współpraca z partnerem/partnerką. Jeśli ta się nie układa lub jest duża różnica w kondycji fizycznej miedzy partnerami to ciężko jest razem ogarnąć te wszystkie lampiony. Na pewno w każdym wypadku warto walczyć do końca.
————————————————————————————————————————————————-
un momento mágico ?
– na pewno walka by zdążyć przed końcem czasu, brak tchy przy ognisku.
– sytuacja kiedy szliśmy za grupą licząc że idą oni do Bazy Zawodów a potem okazało się że oni robią dalszą część swojej trasy :).
– tradycyjnie poranek jest moim ulubionym punktem programu (aczkolwiek uważam, że morderstwo osoby chrapiącej w nocy na sali powinno być prawnie usankcjonowane jako dozwolone).
Kolejna wspaniała impreza/ wyjazd SKPB za nami. To jakie one są to także zasługa nasza – uczestników / kursantów, ale organizacja to już tylko domena załogi SKPB i dla Was